Po upływie trzech miesięcy wyroki się uprawomocniły. Ostatecznie bandyci zostali osadzeni
w oddzielnych jednoosobowych celach zakładu penitencjarnego na Mokotowie.
Dobra, niech będzie - przytaknęli kompani.
Rozdział IX
Lokalizacja: Areszt na Mokotowie
Półtora
roku później.
Do
celi Zbyszka przyszedł wychowawca w towarzystwie dwóch klawiszy .
-
Masz widzenie, zbieraj się, godzina - zwrócił się do skazanego.
Za
chwilę ten został skuty i wyprowadzony przez funkcjonariuszy.
Niebawem dotarli do sali widzeń.
Tam
za szybą przy słuchawce siedziała Marta. Obok niej dojrzał
mężczyznę w koszuli od Prady w lekko różowym kolorze i czarnych
spodniach tej samej marki.
Na
kolanach dziewczyny wiercił się niespełna roczny berbeć.
-
Cześć Zbyszek, poznajesz mnie? -
-
Ciebie tak, ale tego gostka i tego bobasa nie kojarzę. -
-
Jest sprawa do ciebie - zaczęła Marta.
Zerknij na dzieciaka , może jest twój, a na pewno któregoś z
waszej paczki – dodała.
-O!
nie, nie wrobisz nas, to jakieś jaja -
-
Powiedz mi, co to za chłystek z tobą przyszedł?
Pewnie
to jego gówniarz - zbulwersował się Zbyszek.
- To
jest mój facet. Przynosi mi kwiaty, czekoladki, chodzimy do kina,
korzystamy z życia.
Nigdy
nie podniósł na mnie ręki. Zna moją przeszłość i moich
przyjaciółek. Musimy wyjaśnić sprawę ojcostwa dziecka -
kontynuowała z wypiekami na twarzy Marta.
- Co
ja mam do tego - oburzył się Zbyszek.
-
Chodzi o alimenty. Jeśli chcesz ich uniknąć to musisz zrobić
badania genetyczne. Ty i twoi kompani. Na stówę któryś będzie
płacił - dodała.
- A
może to jednak jego bachor a nas wrabiacie. już ja tak ich jak wy
znałem. Jak ci zależy mała to
niech
i on wykona test DNA.
-
Zgoda niech ci będzie Zbyszek, ale wiedz, że to tylko formalność,
bo jestem pewna, że to któryś
z
was. Poza tym z Jankiem spotykam się od roku.
Za
tydzień przyjdziemy z wykonanym testem – powiedziała.
-
Zaraz, zaraz, ale wynik testu można podrobić - zbulwersował się
Zbyszek.
-
Koniec widzenia! - krzyknął klawisz podchodząc do Zbyszka.
Założył
mu kajdanki i pociągnął aresztanta.
Po
chwili drzwi celi z łoskotem zamknęły się za nim.
Kilka
dni później pod „Dom Wschodzącego Słońca” podjechała
zielona Skoda Oktawia. Wysiedli z niej poznany wcześniej mężczyzna
i Marta. Za ich samochodem zaparkował czerwony VW Pasat.
Z
jego wnętrza wyszedł gość w czerni.
- Na
którym piętrze siedzi? - spytał mężczyzna.
- Nie
wiem - odparła dziewczyna.
-
Widzieliśmy się z nim na pierwszym , tam jest pokój widzeń -
dorzuciła.
Po
dwudziestu minutach wszyscy spotkali się w sali dla gości.
Na
krześle siedział skuty Zbyszek.
- My
się jeszcze nie znamy - oświadczył nowoprzybyły.
Jestem
prawnikiem od spraw ustalania ojcostwa - przedstawił się Zbyszkowi.
Reprezentuję
tych państwa, wtajemniczyli mnie co zaszło między panią, a panem
i pana współtowarzyszami..
Na
pana życzenie zrobili test DNA. Jest w zapieczętowanej kopercie.
Wręczam ją panu. -
Zbyszek
z niecierpliwością małego dziecka rozerwał kopertę. Na blat
wypadł kartonik z napisem: negatywny.
-
Zatem ojcostwo mojego klienta zostało wykluczone -
Zbyszek
od razu poczerwieniał.
- To
nie ja! to nie ja! - zaczął krzyczeć.
- To
ten stary pierdoła-
-
Niech się pan nie denerwuje, wszyscy musicie zrobić testy -
Tego
samego popołudnia cała czwórka z nakazu sądu wykonała test na
ojcostwo. W ciągu następnych dni chodzili nabuzowani w oczekiwaniu
na wyniki.
Po
tygodniu wszyscy zgromadzili się w pokoju z weneckim lustrem. Przed
nimi siedział mężczyzna w ciemnym garniturze.
- Mam
wyniki waszych testów.
Rozdam wam teraz
zapieczętowane koperty. Oto i one. Niech każdy zapozna się z
wynikiem. -
Jacek,
Piotr, Krzychu i Zbyszek rozerwali swoje koperty. przez chwilę w
milczeniu przyglądali się wynikom z laboratorium.
Jako
pierwszy odetchnął z ulgą Jacek. Krzychu i Zbyszek z satysfakcją
spojrzeli na Piotra.
- I
co,ten tego, tak się na mnie lampicie? Ten gówniarz kazał mi
chodzić na siłkę. Tymczasem jestem na tyle mocny, że w tym wieku
zrobiłem dziecko. A on pewnie nie wie jak się do tego zabrać -
pogardliwie rzucił okiem na Zbyszka.
- No
to facet co miesiąc wyskakujesz z kasy powiedział zadowolony z
obrotu sprawy Zbyszek.
-
Dzieciaku o czym ty mówisz. W tej chwili nie mam keszu więc mogą
mi naskoczyć - odszczeknął się Piotr.
-
Będziesz kible czyścił na te alimenty zadrwił Jacek.
- Jak
trzeba to będę, ten tego, żadna praca nie hańbi - odparł.
- No
to mamy sprawę oczywistą, od razu wszczynam procedury -
zakomunikował mecenas.
-
Widzicie jakie życie bywa zaskakujące, stawiałam na Zbyszka, a
okazało się, że ojcem mojego dziecka jest najstarszy z was. Nigdy
bym się tego nie spodziewała - odezwała się Marta.
-
Dziękuję panowie, proszę o odprowadzenie aresztantów, do ich cel
- zadysponował prawnik.
- Nic
tu po mnie, ja wracam do swoich obowiązków, a wy do domu- zwrócił
się do swych klientów.