Rozdział VI
Lokalizacja: Pasym i okolice.
We wtorkowy ranek pasymskim komisariacie odbywała się narada. Nie brakowało w niej stołecznych policjantów.
- Musimy zmienić strategię - jako pierwszy odezwał się Stodoła.
- No właśnie, tylko weź bądź jasnowidzem i przewidź gdzie i kiedy dojdzie do kolejnej zbrodni - słusznie zauważył Piórson.
- Moim zdaniem skupmy się na odszukaniu czarnego paska, przecież nie wyparował, gdzieś musi być - dorzucił komendant Kaczor.
- A może on już nie jest czarny tylko biały - zauważyła Ania K.
- Ludzie! skoncentrujmy się, przecież on nie zmienił się w transformersa - podniosła głos Hania.
- Mamy do hu…pana GPS i po tym go dorwiemy - wykazał się rozumem Kubson.
- No to do roboty, czekamy na ich ruch - zakończył dyskusję Adam Dobrzyński.
Kilka minut później zaprzyjaźniony informatyk podał współrzędne poszukiwanego przez funkcjonariuszy auta.
Tym razem nam się nie wywiną. - Natychmiast tam jedziemy
- zadecydował Stodoła.
Nadszedł czwartkowy ranek. Gangsterzy spotkali się u Zbyszka, by ruszyć do Marek po kolejną dziewczynę. Tym razem umówieni byli z Martyną.
Ta czekała na nich przy drodze.
- O już jest! - krzyknął zadowolony Zbyszek i od razu zatrzymał pojazd.
Krzychu otworzył drzwi i dziewczyna usiadła obok niego na tylnym siedzeniu.
- A dokąd mnie zabieracie? – zapytała.
- Do krainy wiecznego szczęścia - odparł Jacek.
- Daleko to? - zainteresowała się.
- Trzy godziny i będziemy na miejscu - rzucił boss.
Po dotarciu na miejsce Piotrek sklecił drewnianą skrzynię i ukrył ją w zaroślach. Wrócił do ekipy.
Tu gangsterzy kończyli zabawy z Martyną. Dziewczyna była posiniaczona, pokaleczona i ledwo żywa.
- Pomogę wam, dobra, ten tego, - zaproponował.
Za chwilę martwe ciało Martyny leżało w skrzyni na dnie jeziora.
- Chłopaki! ruchy, ruchy! samo się nie zrobi, zacieramy ślady i spier… - poganiał kumpli szef.
Upłynęło trochę czasu i żółty pasat mknął w kierunku stolicy.
Zadowoleni mężczyźni rozprawiali nad kolejnym porwaniem.
W tym samym czasie policjanci obserwowali na ekranie monitora kropkę, którą informatyk zauważył już wcześniej i polecił ją śledzić.
- O porusza się, widzicie, to mogą być oni - zauważył Adam Dobrzyński.
- Zaraz, zaraz, ale czemu ta kropka nie jest czarna? -zwrócił uwagę Kubson.
- No tak, teraz możemy ich szukać, przemalowali go - odezwała się Hania.
- Zmienili miejscówkę i dzień, niezłe cwaniaki - wtrącił Piórson.
- W tej chwili musimy całkowicie zmienić strategię. Zatem, podejmuję decyzję o wynajęcie helikoptera - zdecydował sam Kaczor.
- Dobry pomysł - pochwalił Stodoła.
- Śmigłowiec to tylko narzędzie. Proponuję użyć, doskonale spisujących się w takich celach, psów tropiących - rzuciła pomysł Anna.
- Dobrze gadasz. Jestem za - pochwalił koleżankę Kubson.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, by skorzystać z obu pomysłów, są ok - stwierdził Piórson.
- Ja ogarniam helikopter, mam znajomości w Szczytnie, a kto z was załatwi psa - zapytał
Kazimierz Kaczor.
- Po psa możemy skoczyć do Szyman. Z pewnością nie odmówią, już dzwonię - wtrącił
Adam Dobrzyński.
- Marcin jedziesz na miejsce zdarzenia i szukasz śladów, podjął decyzję podinspektor,
- Chwileczkę, ale tam jest bardzo głęboko - odezwał się komisarz.
- Weźmiemy nurka, bez niego ani rusz - zakomenderował Marcin.
- Dobra - zgodził się Stodoła.
Za godzinę Marcin był nad brzegiem jeziora.
. Nurkowie namierzyli na dnie drewnianą skrzynię, a następnie z trudem ją wydobyli. Patolog z prokuratorem czekali już na miejscu
Te same ślady w tych samych miejscach nie mam wątpliwości, że to ci sami sprawcy skonstatował patomorfolog. Nic tu po nas, działajcie i aby to był ostatni przypadek pożegnała się ekipa śledcza.
Jednocześnie pozostali policjanci przebijali się przez gałęzie drzew idąc za psim przewodnikiem
Kilka godzin później dzięki owczarkowi niemieckiemu byli na tropie zwyrodnialców.
Trop zaprowadził ich na polanę i tam się urwał.
- Szukaj! Szukaj! dobry pies -zachęcał Kubson.
Lecz owczarek z nosem przy ziemi kręcił się w kółko.
-E! patrzcie! widzicie tu są wgniecenia. Moim zdaniem podobne zostawia pasat. -
- Ale ty masz oko – pochwaliła Kubę Ania.
- W jakim kierunku mogli pojechać? - zastanawiała się Hania.
Na Olsztyn tam prowadzą ślady, zatem jedźmy do Olsztyna podjął decyzję podkomisarz.
Będąc w Olsztynie odwiedzili szrot. Właściciel żywo zainteresował się sprawą i dał im wizytówkę z numerem telefonu swojego kumpla.
- Zadzwońcie do niego, on ma znajomości w wielu warsztatach , na bank ktoś coś widział.-
- Dzięki za info - pożegnali się policjanci.