Nie oceniaj książki po okładce to porzekadło wszystkim dobrze znane, moje brzmi nie oceniaj książki po tytule.

piątek, 22 listopada 2024

Wyłowione rozdział 3

- Dobrze, proszę tam poczekać, zaraz wyślemy odpowiednie służby. Niech pan poda jeszcze

 dokładną lokalizację. 

Mężczyzna podał długość i szerokość geograficzną według telefonicznego GPS.

 

ROZDZIAŁ TRZECI


 Lokalizacja: Mazowsze

Tydzień wcześniej.

W okolicy Marek na trasie numer 8 w głębi lasu siedem dziewczyn znających się z jednej agencji fotograficznej, skąpo ubranych świadczyło usługi seksualne przejeżdżającym, chcącym się zrelaksować kierowcom.

Łączyło je jeszcze jedno. Ich imiona zaczynały się na literę M.

Pewnego razu jeden z klientów po nieudanej usłudze poczuł się oszukany. Więc na face booku zwołał grupę mężczyzn równie niezadowolonych ze spotkań przy trasie S8. Założycielem gangu był Zbyszek. Mężczyźni dogadali się między sobą i opracowali plan działania.

Postanowili zatem, że będą się umawiać z kolejnymi kobietami. Każdą z nich wywiozą na Mazury, gdzie jeden z gangsterów ma posiadłość. Tam się z nimi zabawią, a co będzie dalej, czas pokaże.

Do spotkania doszło w weekend. Zbyszko, Jacek i Krzychu siedzieli przy butelce i rozważali plan zemsty.

- Ja po wszystkim bym je utopił - rzucił pomysł Krzychu.

- Ja bym je zakopał w skrzyni - dodał Jacek.

- A ja bym połączył wasze pomysły i na koniec zwłoki do skrzyni i chlup do jeziora.

Ta historia przydarzyła się Magdzie. podobny los spotkał Maję.

Gdy pozostałe dziewczyny zorientowały się, że brakuje dwóch koleżanek wpadły w popłoch. Natychmiast zgłosiły zajście na policję zdradzając swoją nielegalną działalność.

Policja zbagatelizowała sprawę i nie poczyniła żadnych kroków by odnaleźć zaginione.

Dopiero po tym jak przypadkowy wędkarz poinformował służby o leżącej w wodach jeziora skrzyni

…i chłopak jednej z kobiet zgłosił jej zaginięcie policja wzięła się do roboty.

Wtedy funkcjonariusze zaczęli analizować dochodzące z różnych źródeł sygnały.

Tak oto dotarliśmy do momentu, w którym akcja dzieje się w Pasymiu.

W tej chwili połączone ekipy stołeczna i pasymska zajadały się jajecznicą z boczkiem.

W pewnym momencie rozdzwonił się telefon.

- Odbierz - mruknął z pełnymi ustami Kaczor do Piórsona.

- Pozwól, że przełknę -

Za moment stał przy aparacie. Podniósł słuchawkę.

- Halo! Słucham! Posterunek Pasym. Gdzie? Kiedy?

Hm… już notuję, dajcie mi coś do pisania - machnął zwracając się do siedzących przy stole.

- Kalwa Wielka nieopodal plaży. Zapisałem, zaraz ktoś z nas tam będzie. Dziękuję za info. –

Odłożył słuchawkę.

- Mamy kolejne morderstwo. Prawdopodobnie sądząc po tym co usłyszałem to ta sama szajka

co poprzednio.

- Zatem jazda chłopaki! nie traćmy czasu, w drogę! - krzyknął Stodoła.

Po chwili w kierunku Miłuk pędziły na sygnale dwa radiowozy omal nie wpadając do jeziora.

Gdy dojechali na miejsce ujrzeli mężczyznę w średnim wieku obserwującego przez lornetkę ptaki,

Które zamieszkiwały sąsiednią wyspę. Podeszli do niego.

- Czy to pan był świadkiem zdarzenia i do nas zadzwonił? - spytał komendant Kaczor.

Tak to ja, ten tego. Tak, owszem widziałem wszystko, ten tego,

to było straszne i przerażające, to jest właśnie tego. -

- odparł mężczyzna z lornetką. .

- Niech pan mówi, co widział z e szczegółami - zakomenderował Stodoła.

- Widziałem, tego, czarnego pasata z przyciemnionymi szybami, ten tego, na warszawskich blachach.

Wysiadło z niego, ten tego, trzech dobrze zbudowanych facetów w markowych ciuchach.

To jest właśnie tego, jeden z nich stanął na kładce, tego tego, i dokładnie lustrował teren.

Następny, ten tego, próbował otworzyć bagażnik, ten tego, ale nie udało mu się. Machnął na kumpla. Po chwili podnieśli, tego, klapę i we dwójkę rzucili coś na ziemię. I, tego, zrobiłem zbliżenie w tym kierunku i cyknąłem kilka fotek, ten tego.

Oto one - zakończył relacjonowanie mężczyzna podając aparat Stodole.

Policjanci przekazywali sobie po kolei smartfon i wyświetlali zdjęcia. Na jednym z nich widać było związaną, nagą dziewczynę, na następnym mężczyzn z rozpiętymi rozporkami. Na kolejnym któryś

z bandytów gwałcił kobietę. Inne fotografie przedstawiały gwałty pozostałych zbirów.

- Jak żyję jeszcze czegoś takiego nie widziałem, a muszę stwierdzić, że widziałem niejedno -

jako pierwszy z zaciśniętym gardłem odezwał się Kubson.

- To prawdziwi mordercy - dorzucił Stodoła.

- Na takich brakuje kary - wtrąciła Anna K.

- Mnie szkoda byłoby amunicji na tych zwyrodnialców - dopowiedział Piórson.

- Co działo się później? - zapytał kaczor.

- Później któryś z chłopaków przyniósł z samochodu deski, zbili z nich skrzynię, wrzucili tam ciało zamordowanej.

Następnie skrzynia została utopiona w jeziorze.

- To tyle co widziałem.

- Bardzo panu dziękujemy. Nich pan nam prześle zdjęcia z tego feralnego przedpołudnia na Neilla komendy - i podał adres Dobrzyński.

- Jeszcze pana dokumenty -

- Nie mam ich przy sobie -

- A ma pan aplikację mObywatel? - zapytał komendant.

- Tak, dzieciaki mnie na to namówiły. -

- Tam wszystko jest co potrzeba - dopowiedział. Ponownie wyciągnął telefon i pokazał edowód.

Chwilę później mężczyzna odszedł w niewiadomym kierunku. Po dziesięciu minutach siedział w wygodnym wnętrzu czarnego passata.

- Wszystko im powiedziałeś? - zainteresował się Zbyszek.

- Tak, opowiedziałem im tyle ile trzeba.

- Dobra robota Piotrek - pochwalił kolegę boss.

- Pozwólcie, tego że pozbędę się tych przebiórek - tego

Za moment czarne auto mknęło trasą w kierunku Warszawy.

W tym czasie policjanci otwierali skrzynię w której znajdowało się ciało kolejnej ofiary.

- Wygląda to podobnie do poprzedniego morderstwa - stwierdziła Hanna K.

- To ja dzwonię po techników, a wy zabezpieczajcie teren - odezwał się Kubson.

- Dobra, dobra, a kto wezwie prokuratora

- wszedł mu w słowo Piórson.

-Już go poinformowałem - dorzucił komendant Kaczor.

W takim razie czekamy na prokuratora i patologa A potem zapraszam na obiad, ja stawiam.

No, a Jutro rano widzimy się o dziewiątej u mnie w gabinecie - zakończył tyradę komendant..

- W porządku przytaknęli tamci.

poniedziałek, 11 listopada 2024

Wyłowione rozdział 2

 - Dziękuję, poradzę sobie sam .

- W takim razie będziemy pana informować o przebiegu dochodzenia. Tymczasem to tyle co

 wiemy.





Rozdział drugi



Lokalizacja: Pasym i okolice.



Następnego dnia pod komisariat w Pasymiu podjechał granatowy radiowóz renault master

Wysiadła z niego załoga stołecznej komendy. Czekali tu na nich prokurator, medyk sądowy i

 technicy kryminalni. Wspólnie udali się do gabinetu komendanta Kazimierza Kaczora.

W pokoju panował bałagan: porozrzucane książki, teczki z dokumentami, nieopróżniona

 popielniczka

uschnięty kwiatek na parapecie, na biurku ślady po kawie.

Na ten widok Stodoła mrugnął porozumiewawczo do swojej ekipy.

- My odnośnie zgłoszenia. Podobno znaleźliście tutaj zamordowaną młodą kobietę. Jej

 rysopis odpowiada zaginionej na naszym terenie Magdalenie Dębińskiej. Zaginięcie jej

 zgłosił narzeczony.

Przyjechaliśmy, by pomóc wam w śledztwie – relacjonował Paweł Stodoła.

- To miło z waszej strony, każda pomoc się przyda, bo na wojewódzką nie mamy co liczyć.

Bardzo jestem ukontentowany, że mogę gościć kolegów po fachu z samej stolicy. –

odparł Kazimierz Kaczor.

- A zatem co wiemy o tej sprawie? Czy są jakieś dodatkowe ślady np. odciski obuwia,

 bieżnika opon, palców na skrzyni oraz w jej wnętrzu? – dociekał komisarz Piórson.

- Jeszcze traseologa nie wynajęliśmy. Odnośnie odcisków to już technicy nad nimi pracują -

dorzucił posterunkowy Adam Dobrzyński.

- Możemy prosić o wgląd do akt sprawy? - spytał Stodoła.

- Mamy wszystko w komputerze i w chmurze. Udostępnimy wam hasła. może być! 

- Będziemy zobowiązani, gdy zapoznamy się z pełną dokumentacją to wspólnymi siłami

 dorwiemy tego przestępcę - stwierdził Stodoła.



W tym samym czasie nad jezioro przyjechał volkswagen passat kombi

Wysiedli z niego mężczyźni w kominiarkach ubrani w jeansy oraz skórzane kurtki. Jeden

 stanął

na pomoście rejestrując wzrokiem wszystkie szczegóły godne uwagi. Pozostali mocowali

 się z zaciętym bagażnikiem. W końcu jednemu z nich udało się otworzyć tylną klapę.

- Mamy ją! I to w jednym kawałku, rzućmy ją na trawę - zaproponował

jeden bandzior.

- Pewnie! - krzyknął następny.

- Masz nóż, nóż tu nie wystarczy, przynieście narzędzia z furmanki - dorzucił kolejny.

Za moment błysk ostrzy narzędzi lśnił w promieniach zachodzącego słońca.

- Jacek! Dawaj, przecinaj więzy. Ty Krzychu rozpalaj ognisko.

A ja będę robił swoje na deser - zarządził boss Zbyszek.

- No to jazda, chłopaki teraz bierzmy się do roboty.

- Jak ci na imię? - spytał Zbyszek kucając przed dziewczyną.

- Majka - wyjąkała porwana.

- Masz faceta? - dopytał Jacek.

- A może ona ma dziewczynę? - zadrwił Krzychu.

- Nic wam nie powiem 

- Ciekawe, czy taka będziesz twarda za moment, jak zaczniemy działać? - zapytał Jacek.

- Mam faceta w policji, na pewno mnie już szuka. 

- Takie bajki to możesz dzieciom w przedszkolu opowiadać, ale nie nam. Zrozumiano! -

 wysyczał do ucha Majki Zbyszko.

- Widzisz to ognisko, kur… zaraz w nim podgrzejemy nasze zabaweczki dorzucił.

- Pożałujecie jak tylko mnie ruszycie. 

- o ho widzicie ją jeszcze się stawia - zadrwił Jacek.

- Do dzieła, chłopaki, szkoda naszego czasu, zabawmy się z nią po kolei - krzyknął

 Krzychu.

- Zostawcie mnie, nie róbcie mi krzywdy, pozwólcie mi odejść, nikomu nic nie powiem -

błagała o litość Maja.

Jacek podszedł do ogniska, pogrzebał w nim metalowym prętem, natychmiast wrócił do

 dziewczyny i zaczął ją przypiekać.

- Ta wrzasnęła, co wy robicie, puśćcie mnie, proszę was, zostawcie mnie. Mój facet da wam

 kupę szmalu, tylko przestańcie. 

- Mamy dość tych twoich jęków - odezwał się Krzychu.

- Nienawidzę płaczących kobiet - dorzucił.

- Bierzmy się za nią. Rozbierajmy ją i do roboty - zdecydował Zbychu.

- Trzeba ją zakneblować, żeby nie darła ryja - dodał boss.

Dwie godziny później martwe, zmasakrowane ciało Majki leżało w drewnianej skrzyni na

 dnie jeziora.

Na brzegu w krzakach pozostały jedynie strzępy ubrań dziewczyny.

Zaś samochód nie zostawił żadnych śladów bieżnika, gdyż na kołach miał założone

 specjalne nakładki . Całe to przerażające zajście obserwował przez lornetkę przypadkowy

 piechur.

Wyjął komórkę, zadzwonił na 112 i drżącym ze zdenerwowania głosem poinformował

 dyżurnego o tym zdarzeniu, którego był naocznym świadkiem.

- Dobrze, proszę tam poczekać, zaraz wyślemy odpowiednie służby. Niech pan poda jeszcze

 dokładną lokalizację. 

Mężczyzna podał długość i szerokość geograficzną według telefonicznego GPS.