Natychmiast zapanowała panika. Ewelina korzystając z zamieszania opuściła samolot, zeskakując na ratunkową poduszkę razem z innymi pasażerami. Wszyscy mieli wiele szczęścia, gdyż w chwilę po tym jak ostatnia osoba opuściła pokład, maszynę pochłonęły języki ognia.
Rozdział trzeci
W tym samym momencie Marcin oglądał serwis informacyjny. Zaskoczył go widok, jak
reporter pokazywał dziki brazylijski krajobraz z niepasującym w tym miejscu płonącym
kadłubem samolotu. Na ekranie telewizora dostrzegł skaczącą Ewelinę. Natychmiast pobladł
i sięgnął po komórkę, zadzwonił do swojego detektywa.
-Tak słucham - odebrał po trzecim sygnale mężczyzna.
- Mówi Marcin, jak tam moja dziewczyna?
- Wiesz co, będziesz musiał mi zrobić przelew, dziesięć tysięcy. Obiecuję, że Ci ją dostarczę,
trafiłem na jej ślad.
- Właśnie widzę, ja też wpadłem przed chwilą na jej trop i to za darmo.
- Niestety, jak chcesz mieć dziewczynę, to musisz mi za nią zapłacić.
- Dałem ci dychę i teraz chcesz kolejną?
- Ostatnie moje słowo, bo jeszcze trochę i będzie dziesięć tysięcy ale euro!
To oczywiście Marcinowi się nie spodobało.
- Masz mnie za frajera? - spytał.
- Najwyraźniej nim jesteś - usłyszał w odpowiedzi. Szybka kalkulacja, bilet do Brazylii i z
powrotem kosztowałby piętnaście tysięcy złotych. Mężczyzna usiadł do komputera i zamówił
bilety do Brazylii. Spakował się i czym prędzej opuścił mieszkanie. Pojechał na lotnisko
Uberem, lot miał jeszcze tego samego dnia.
Odprawa nie trwała długo. Mężczyzna siedział już w samolocie , zapiął pasy , przyjął wygodną
pozycję i oddał się w objęcia Morfeusza. Kilka nocy z rzędu nie spał z oczywistych względów.
Dwadzieścia cztery godziny później Boeing 787 wylądował w Sao Paulo. Tym razem
lądowanie przebiegło bez komplikacji. Uśmiechnięci pasażerowie opuścili samolot, wśród nich
nie zabrakło Marcina. Mężczyzna pokazywał przechodniom zdjęcie Eweliny ale nikt jej nie
rozpoznał.
Wszedł do knajpy na browar i pytał o nią obsługę.
Jeden z klientów zainteresował się dziewczyną z fotografii. Kiedyś ją chyba wiozłem i
pamiętam, że przedstawiła się jako Sara. Opowiadała o ucieczce z Polski przed jednym
facetem.
-Chcesz to mogę ciebie do niej podrzucić - zaproponował. Jestem taksówkarzem dodał.
- Zgoda, to jedziemy. Marcin rzucił na stół banknot dwudziestodolarowy i opuścił wnętrze
lokalu. Zaraz za nim wyszedł trzaskając drzwiami mulat podający się za kierowcę.
-To wsiadaj białasie- rzucił. Marcin wykonał polecenie latynosa. Ten ruszył z piskiem opon i
zerknął w lusterko, po czym wbił kolejny bieg.
-Jak Ci na imię zapytał?
-Marcin.
"A ja Robertino.
Jechał bardzo pewnie i dość szybko. Dwadzieścia minut później zatrzymał się przed jakimś
budynkiem.